piątek, 2 grudnia 2011

Ciepło wewnętrzne

Prosisz mnie, abym opowiedziała jak bardzo Cię kocham. W głowie mam tyle słów, a każde chciałoby być przeczytane przez Ciebie. Zaczynam, kasuję, zaczynam, kasuję. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że nie potrafię, że się jeszcze wstydzę, chociaż nie wiem dlaczego. Wolałabym Ci to wszystko powiedzieć na osobności. Spotykamy się spragnieni ciepła i czułości. Wypowiadasz moje (NIE)ulubione pytanie: za co mnie kochasz? Trzymasz mnie w objęciach i oczekujesz zapewne rozbudowanej odpowiedzi. Staję na palcach, powietrze pachnie przyszłą zimą, przysuwam twarz do Twojego ucha i szepczę: za to, że jesteś, jak mnie przytulasz, całujesz... Mówię, że żałuję, że nie potrafię słowami opisać tego uczucia. I wtedy Ty wypowiadasz zdanie, które ciągle krąży mi w głowie: Nie musisz, czuję te miliony słów, kiedy się do mnie przytulasz. Zakochałam się w Tobie na nowo.

sobota, 19 listopada 2011

Lato w jesieni

Cynamonowa herbata drażni moje zmysły, powoli przenosząc mnie w niepowtarzalny klimat Świąt, które zbliżają się ogromnymi krokami. Zaglądam do kuchni i jestem oczarowana ciepłem powietrza otulającym moją mamę, która tworzy magię. Nie mogę uwierzyć w to, że niedawno śmigałam w zwiewnych sukienkach, a teraz muszę uważać, aby chłodne powietrze pod żadnym pozorem nie dostało się jakąś szczeliną pod moje ubranie. Jestem zachwycona każdą mgłą i późniejszym modrym niebem, które nieśmiało wygląda przypominając mi te upalne, słoneczne dni. Odkładam letnie ubrania z nieukrywanym smutkiem w oczach. Otwieram za to ramiona i wtulam twarz w grube, wełniane swetry, są przesycone zapachem tęsknoty, poprzedniej zimy i ciężkie od nadmiaru zeszłorocznych wspomnień.

niedziela, 23 października 2011

Kocham Cię za to, że cisza w Twoim towarzystwie nie jest krępująca

Wszystkiego czego dziś potrzebuję, to jedynie trochę magii Twojego spojrzenia
Ratujesz mnie swoim ciepłem, pocieszasz dotykiem, czarujesz spojrzeniem. Każdego dnia zakochuje się w Tobie na nowo, rysuję Twoją twarz w moich myślach i analizuje każdy jej najmniejszy szczegół. Zagłębiam się w tych cudownych dołeczkach spijając z nich słodycz Twojej skóry. Nie wypuszczaj mnie ze swoich objęć. Trzymaj mnie minutę, godzinę, całą wieczność. Pozwól mi być tą pierwszą osobą, do której przyjdziesz, gdy będziesz miał problem, nie wstydź się swoich łez, słabości, zmartwień. Mów o miłości dzisiaj, teraz, w każdej minucie. Jutra może nie być, dla mnie lub dla Ciebie. Bądź ze mną, kiedy wiem, że tego dnia słońce dla mnie nie wyjdzie. Pocieszaj, wspieraj, a gdy nie wiesz co powiedzieć, milcz i swoją obecnością staraj się zastąpić mi słońce. W czasie każdej kłótni przypominaj mi jak bardzo mnie kochasz. To tylko mała lub większa wymiana zdań.




piątek, 7 października 2011

O jesieni w czuły sposób

Przyszła do Nas jedna z najpiękniejszych pór roku. Co za przyjemność sunąć miękko wśród tych wszystkich złotych liści! Słyszeć ich cichy jęk suchości. Zbierać kasztany i wodzić palcem po ich mahoniowych krągłościach. Upijać się ich słodkawą wonią przesyconą świeżością powietrza. Miodowe spojrzenie słońca nieśmiało przemyka pomiędzy listowiem i miękko ląduje na makowym odcieniu mojego płaszcza, który wydaje się być bardziej czerwony niż jest. Uwielbiam nawet te szare, ponure, zamglone dni, kiedy budzę się i zastanawiam, czy to środek nocy. Wyglądam przez okno i zachwyca mnie brzoskwiniowe ubarwienie zachmurzonego jeszcze nieba...




Następne słowa będą o Tobie.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wyrwij mnie stąd tej nocy

Uwielbiam pisać o uczuciach. Są magiczne, niepowtarzalne, zachwycające. Zamykam w słowach całą swoją miłość do Ciebie. Jest jak biszkopt: ciepła, ociekająca słodkością, drażniąca wszystkie zmysły, delikatna. Nie umiem pisać o codzienności, wybieram wspomnienia i świat nierealny, który zaczyna istnieć dopiero wtedy, gdy się zamknie oczy i poczuję się namacalną błogość miękkiej poduszki. Kocham Cię tak, jak się kocha światło w ciemności, deszcz w czasie suszy, rosę o poranku. Zatrzymuję Twój zapach na mojej skórze, przechowuję w tajemnicy smak Twoich ust i ciepły oddech. Rozpływam się w błękicie Twojego spojrzenia. Teraz wiem, że pragnęłam Cię od samego początku. Obserwowałam każdy Twój ruch, a gdy mnie przyłapałeś ukrywałam się pod czerwienią niewinności, która Tobie mówiła wszystko. Ukradkiem wkradłeś się do moich myśli budząc motyle, które z cichym trzepotem skrzydeł poleciały do brzucha i tam znalazły chwilę wytchnienia. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę mogła szeptem okazać Ci miłość, śmiało powiedzieć, że jesteś mój, wodzić palcem po tej kostce, która pojawia się na Twoim ramieniu, gdy mnie trzymasz w objęciach. Stałeś się moim nierealnym światem. Codziennie lekko się podszczypuję sprawdzając, czy to nie sen, czy Cię nie wyśniłam, a kiedy jestem już pewna, że Ty, że ten mój nierealny świat nagle staje się realny dziękuję Bogu. Dziękuję chociaż moja wiara jest mniejsza od ziarenka piasku, za to, że przez miesiąc szliśmy w milczeniu obok siebie wymieniając od czasu do czasu nieśmiałe spojrzenia, za to, że pozwoliłeś mi się poznać, pokochać...

wtorek, 28 czerwca 2011

Piszę o tym, co czuję, a nie tylko o tym, co wiem

Kocham Cię tak bardzo, że nie mogę sobie wyobrazić jutra.

Chciałabym usiąść Ci na kolanach, oprzeć dłonie na Twoich ramionach i zacząć całować Twoją twarz. Kawałek po kawałku. Pomiędzy każdym pocałunkiem powtarzałabym jak Cię mocno kocham, a przy każdym kocham wymieniałabym Twoje wady, żebyś wiedział, że wielbię Cię całego. Zapomniałabym o tym, że mnie ranisz, gdy obojętnie mnie obejmujesz wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebuję lub wcale tego nie robisz. Zacznę okazywać Ci więcej czułości, abyś wiedział, że ja również tego potrzebuję, będę się do Ciebie przytulać, nawet jeżeli nie będziesz miał ochoty, będę Cię całować nie zważając na to, że coś do mnie mówisz. Nie będę się przejmowała tym jak się ze mną droczysz. Obdarowałam Cię małym uczuciem, które przyjąłeś, schowałeś do swojego serca i pozwoliłeś, aby tam swobodnie wypuściło korzenie. Z każdym dniem staje się ono większe i silniejsze, wymaga pielęgnacji nie tylko z mojej strony. To samo zrobiłam z Twoim. Mój problem polega na tym, że przejmuje się każdym Twoim milczeniem, odmową, obojętnością. Czuje strach. Boję się, że coś się zaczyna psuć, że sobie odpuściłeś skoro jestem już Twoja. Chcę, aby to było moim jedynie wymysłem.

niedziela, 19 czerwca 2011

Rytm - ja cz.3

Bijesz swoim rytmem, tak jak chcesz. I chociaż kładę rękę na lewej piersi, żeby cię uspokoić czuję jak nieudolnie próbujesz się wydostać lub dogonić czas. Mówię wtedy do ciebie albo może i do siebie, do nas. Liczę do dziesięciu, nabieram powietrza, przetrzymuje je na jakiś czas i powoli wypuszczam. Przy tym wdechu pokazujesz znowu swój buntowniczy charakter. Po krótkich (trwających wieczność) negocjacjach postanawiasz nieco przystopować. Prowadzimy rozmowę w cztery oczy (mimo tego, że ich nie masz) na temat jak mogłabym ci dogodzić, żebyś znowu był taki jak wcześniej. nie denerwuj się nie stresuj nie zamartwiaj nie wstawaj za szybko nie śpiesz się dużo pij jedz o tej samej porze spożywaj regularną ilość posiłków nie stój za dużo nie przebywaj w dusznych pomieszczeniach jedz owoce Mówię ci, że się staram, że próbuje robić wszystko, abyś nie musiał się upominać. Potykasz się, moja ręka znowu ląduje na lewej piersi, przez ułamek sekundy czuję niepohamowaną chęć rozpłakania się. Powstrzymuje się jednak i zaczynam wolno oddychać, żebyś mógł się podnieść i pójść dalej. Udaje ci się. Nie chciałabym znowu przeżyć tego samego, co wtedy w czwartek rano. Za bardzo ci zależało na tym, aby prześcignąć samego siebie. Jesteś taki strachliwy, wrażliwy i egoistyczny. Leżałam telepiąc się z zimna i ze strachu, czułam jak powoli zaczynają mi drętwieć kończyny. Biegłeś przez piętnaście minut nie mając najmniejszego zamiaru zwolnić. Jak można aż tak bardzo myśleć tylko o sobie? To nic groźnego, po prostu żyjesz swoim rytmem i nie chcesz przystosować się do mojego. Prędzej czy później ktoś będzie musiał ustąpić

sobota, 7 maja 2011

Moje, Nasze nieśmiałości

Odwraca się do mnie z uśmiechem. Jak on się ładnie uśmiecha: prosto w moje serce. Zakochałam się w Twoim uśmiechu, w Twoich dołeczkach, kobaltowych oczach, sposobie chodzenia, unikaniu poważnych tematów, w Twoim: zawstydzasz mnie, na kolanka, boje się. Zakochałam się w Twoim spojrzeniu, w ciepłych dłoniach, dotyku, śmiechu, w Twoim zapachu, w tym jak się do mnie przytulasz, jak nieśmiało mnie obejmujesz, kładziesz głowę na moim ramieniu, w tym jak powoli przysuwasz rękę do mojej. Mam wrażenie, że pierwszy raz coś się układa. Nie opuszcza mnie mała nadzieja, że tym razem wszystko będzie trwało dłużej i nie zostanie to moim cichym marzeniem, o którego spełnienie będę prosić zgadując, na którym policzku mam rzęsę.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Zapach kwietniowego dnia

Na tym widocznie polega istota miłości,że chcesz opowiedzieć każdą bzdurę, jaka Ci się przydarzyła, w nadziei, że w krętej drodze z Twoich ust do ucha partnera opowieść zyska znaczenie i sens
Jest mniej zmartwień i więcej radości, uśmiechu i nadziei, że nadal tak będzie. Wracam do domu i pachnę powietrzem, trawą, wiosną i przyszłym latem. Wybieramy się na krótkie spacery, które trwają trzy-cztery godziny, mamy swoje ulubione miejsca, gdzie możemy odpocząć i porozmawiać o niczym. Wracamy gdy słońce zabarwia niebo na malinowo, przymykamy oczy i leniwie stawiamy kolejne kroki. Wymieniamy nieśmiałe spojrzenie, kiedy wręczasz mi malutkiego, żółtego kwiatka, który nie zdążył się schować i jeszcze łapał trochę ciepła. Dziwisz się, że zabieram go do domu. Nie wiesz jeszcze, że znalazł sobie miejsce pod pudełeczkiem. To nic, że siadamy pół metra od siebie, że mówię "nie", kiedy myślę "tak", że chowam telefon do szuflady, by go tylko nie widzieć i nie sięgnąć po niego, aby napisać Ci zwyczajne "dzień dobry", a potem nie móc spać przez te wszystkie Twoje urocze słowa. Zerkam na Ciebie z czułością i ostrożnie, żebyś tylko mnie nie przyłapał, chociaż czekam na to

czwartek, 7 kwietnia 2011

Ta chwila

6:24 Światło poranka wypełnione kurzem maluje na ścianie wydłużone cienie, które wydają się być smutniejsze niż zwykle. Zamykam oczy i wsłuchuje się w szum przejeżdżających samochodów, autobus pełen niezadowolenia zatrzymuje się na przystanku wydając z siebie cichy żal, który dociera do moich uszu. Firanka ucieka przed figlarnym wiatrem. Wyobrażam sobie jak mnie oplata, jak powoli zaczynam się w niej gubić, szukam wyjścia. Niepewnie się odwracam, by sprawdzić, czy nie zmierza w moim kierunku. Na szczęście nie grozi mi uduszenie przez uciekającą firankę. Zamykam na chwilę oczy, gdy je otwieram wydaje mi się, że jestem w innym świecie. Szum samochodów zamienił się w przyjemną muzykę morza, cichy żal autobusu przeleciał tuż nad wodą zawodząc i rozprostowując białe skrzydła, światło poranka wypełnione kurzem sunęło gładko po piasku, który unosił się przez ciepły powiew wiatru. Wszystko nagle znikło, w sumie szybciej niż się pojawiło. Zawsze łatwiej zniszczyć niż zbudować, odnowić. W moim pokoju zapanowała przerażająco namacalna pustka. Zdałam sobie sprawę, że rozmyślam nad słusznością lub niesłusznością własnego postępowania, zmieniałam kolejność różnych wydarzeń, wybierałam inne drogi zastanawiając się nad tym, jak bardzo zmieniłyby one moje życie. Czy nadal byłabym tą samą osobą, którą jestem teraz?

sobota, 19 lutego 2011

Ja cz.,2



Zatrzymuję się. Nieba sięgają dwa najprostsze dźwigi, jeden z nich jest niebieski, powoli wykonują ruch wokół własnej osi - dla mnie jednak stoją w miejscu za każdym razem, gdy na nie spojrzę. Mierzące siedem pięter, są dla innych niewidoczne.

Nie umiem siebie opisać w dwustu pięćdziesięciu słowach. To nie tak, że nie mam co o sobie mówić. Myślę, że jest tego za dużo, połowę gdzieś zgubię po drodze, a później będę gorączkowo myśleć, jak tę połowę wepchnąć, żeby nie naruszyć całości. Oczywiście nie będę się tym przejmować, zrobię z tego małą tajemnicę, może komuś się kiedyś uda ją ze mnie wyciągnąć.
Jestem miłośniczką kotów. Nie czytam o nich artykułów, nie interesuje się rasami, nie kupuję najlepszego jedzenia, nie chodzę z nimi regularnie do weterynarza. Moja miłość do kotów polega na ich przytulaniu, głaskaniu, zaczepianiu, kupowaniu jedzenia, które lubią, wykorzystywaniu do grzania, gdy czuję, że zaraz odejdę z tego świata zaatakowana przez jakieś bakterię. Wylewam ostatnie kropelki mleka na spodeczek i podsuwam pod te różowe czy brązowe noski. Denerwuje się, gdy kolejny pazur zatopi się miękko w mojej skórze, a to tylko dlatego, że jego właściciel może odpocząć na moich kolanach, zdrzemnąć się i po chwili uciec. Denerwuje się, gdy o 5 rano drzwi bezszelestnie się otwierają i coś ciężkiego ląduje mi na nogach, by zaraz oznajmić swoim cieniutkim głosikiem, że pora wstać. Denerwuje się, gdy ulubiona bluzka nagle obrasta tajemniczym futrem.
Na działce chodzę boso. Zanurzam stopy w ciepłym piasku i poruszam palcami, aby czuć te maleńkie ziarenka. W czasie ulewy ściągam buty, siadam na brzegu werandy i wodze stopami po schodkach, na których zebrała się niewielka ilość wody. Buty wtedy traktuje jak wroga, jako coś niepotrzebnego co jedynie mnie ogranicza.
Zwracam uwagę na skrzypienie drzew. Przypomina to otwieranie tajemniczych drzwi, które wcale nie muszą być do naszego świata. Ludzie coraz mniej marzą, więc pewnie każdego roku na stałe zamykają się jakieś przejścia, ale na pewno nigdy całkowicie nie zanikną. Zawsze znajdzie się ktoś taki, co zakłada na szyję niewielki kluczyk, by nie zapomnieć o świecie, do którego uciekał, gdy miał sześć lat.
Obserwuję światło. Jak wolno sunie po ścianach, podłodze, trawie, gałęziach. Jak nadaje zwykłej rzeczy coś magicznego, pięknego. Patrzę na kształt cieni i główkuję się nad tym, co przedstawiają. Wyszukuję w źdźbłach trawy biedronek, które pod wieczór pewnie lecą do nieba po słynny "kawałek chleba". Czy one rzeczywiście mają tyle lat, ile namalowanych kropek na pancerzykach? Zawsze kiedy usypiam, kładę się najpierw na prawym boku, później przerzucam się na lewy i ostatecznie zasypiam na prawym. Gdy jestem śpiąca zaczynam marudzić, że coś mnie boli, że mi źle i że mam wszystkiego dość. Łatwo mnie urazić i przeprosić. Jestem bardzo wrażliwa i nieśmiała, brakuje mi pewności siebie, ale niekiedy dobrze się z tym czuję.
Przeglądam godzinami rajstopy i skarpetki, by w końcu machnąć na to ręką i nic nie wybrać. Łatwo rezygnuję, poddaje się, często zmieniam zdanie, mam problem z podejmowaniem decyzji. Wymyślam tysiące powodów, żeby czegoś nie robić, nie kupić (nawet jeżeli to chcę), nie iść. Jestem wybredna, nie zjem czegoś, co według mnie nieładnie pachnie. Układam produkty w sklepach, aby stały równo. Wącham płyny do kąpieli i mydła i wybieram te, które wywołują u mnie miłe wspomnienia. Rozmawiając z drugą osobą, jestem w stanie iść przed siebie i zwracać jedynie uwagę na reklamy, które zaczynam głośno czytać. Jestem leniwa, niepunktualna, czasami mi się wydaje, że mam więcej wad niż zalet, robiąc porządki przekładam jedynie rzeczy z jednego kąta do drugiego. Łatwo się zakochuje i rozczarowuje.

niedziela, 13 lutego 2011

W cieniu ciszy

Dokoła nas czas uspokojenia, przez myśl nie goni już żaden obcy wiatr. W powietrzu gra muzyka uśpienia, a ciała nasze suszy ciepły piach. I tylko czuję jak każdego dnia, zaczynam wolniej oddychać.

Rozpada się świat.



sobota, 5 lutego 2011

Szczegóły

Potrzebuje rozmów, ciszy, spokojnych słów, ciepłego szeptania. Potrzebuje kogoś kto mnie wysłucha, w najbardziej nieodpowiednim momencie mi przerwie i powie, że mam rzęsę na policzku. Potrzebuje szczerego 'dzień dobry' i 'dobranoc', jak się masz, w czym ci pomóc. Potrzebuje kogoś kto mnie podtrzyma, gdy zacznę upadać, wątpić, rezygnować. Potrzebuje cichego mruczenia przy uchu, by dobrze rozpocząć dzień. Potrzebuje tęsknić, wspominać, cieszyć się tym co mam i tym czego nie mam. Potrzebuje komuś pomagać, odwzajemniać uśmiech, gest. Potrzebuje opowiadać, prosić kogoś, aby spojrzał raz, drugi, trzeci na niebo i się zachwycał tak jak ja, by zobaczył to co ja widzę. Potrzebuje by każdy zwracał uwagę na szczegóły, które nie są ważne, ale są między nami.

sobota, 22 stycznia 2011

Ja cz.1

Lubię te poranki, gdy koci kłębek ciasno przylega do moich pleców, a stopy otulane są ciepłem bezwstydnego promienia. Lubię zasypiać twarzą w poduszce i słuchać cichego mruczenia oraz czuć bicie tego maleńkiego serduszka. Lubię się budzić w nocy i patrzeć na cienie, które bezszelestnie przesuwają się po mojej ścianie, a później usypiać wiedząc, że zostało mi pięć godzin snu. Lubię się gubić w obszernych, wełnianych swetrach i swoją kobiecość ukrywać w męskich koszulach. Lubię patrzeć na mężczyzn, którzy przymierzają garnitury i ruchem nie do podrobienia poprawiają sobie kołnierzyki. Lubię chodzić po kałużach, a później w domu, z trudem zdejmować wilgotne skarpetki i zostawiać ślady na podłodze. Lubię zbierać palcem okruszki z talerza, a potem je liczyć i na końcu zjadać. Lubię na przejściu dla pieszych patrzeć w niebo, a później biec na drugą stronę, bo światło zaczęło migać. Lubię jak się mnie łaskocze po karku i udaje wiatr, szumiąc do ucha. Lubię kłaść się do ciepłego łóżka i szukać chłodnego miejsca. Lubię układać sobie w głowię zdania, których nigdy nie wypowiem. Lubię chować zmarznięte stopy pod czyimiś łydkami i wodzić nosem po czyimś policzku rysując niewidzialne wzorki. Lubię chodzić przez cały dzień w piżamie i z lenistwa szurać kapciami. Lubię zapach ciepłego mleka i wyjadać cukier z samego dna, który nie zdążył się rozpuścić. Lubię długie rozmowy o prostych, najprostszych sprawach i o tych trudnych, najtrudniejszych, kiedy nie wiem co powiedzieć. Lubię oglądać komedie romantyczne i płakać w momentach, kiedy się nie powinno tego robić. Lubię rajstopy, skarpetki i spodnie od piżam. Lubię komentować każdą scenę w filmie i wymyślać różne zakończenia.

Nie lubię tych poranków, gdy noc utrzymuje się jeszcze za oknem, a w pokoju panuje chłód, który wszystkimi możliwymi szczelinami wdziera się pod kołdrę. Nie lubię dźwięku przeżuwanego jedzenia, który potrafi wybudzić mnie z najtwardszego snu. Nie lubię chodzić na zakupy, bo wtedy się denerwuje. Nie lubię patrzeć jak ludzie przechodzą obojętnie obok drugiej osoby, która potrzebuje pomocy. Nie lubię za krótkich bluzek, które odkrywają brzuch przy podnoszeniu rąk. Nie lubię kiedy kot znajduje się po nieodpowiedniej stronie drzwi i zaczyna miauczeć. Nie lubię okruszków w łóżku i podwiniętego prześcieradła. Nie lubię książek historycznych i fantastycznych, bo za dużo jest w nich imion i się gubię. Nie lubię spać do dwunastej, a później marudzić, że z czymś nie zdążę. Nie lubię osób, które są natrętne i jest ich wszędzie pełno. Nie lubię, gdy podoba mi się jakieś ubranie w sklepie, a w domu traci to "coś". Nie lubię kiedy mężczyzna odchodzi bez słowa i jest głuchy na moje pytania. Nie lubię wycierać twarzy w wilgotny ręcznik. Nie lubię gryzących metek, które trzeba obcinać, a resztki po nich nadal drapią w plecy. Nie lubię, gdy ktoś się na mnie patrzy i myśli, że go nie widzę.

Nowe słowa

Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości wstępnie Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli...