piątek, 3 czerwca 2016

Nowe słowa

Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości
wstępnie

Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli spod sterty dni, które nic nie znaczą, zmartwień niemających najmniejszego sensu i kurzu, który osiadł jakby przypadkiem na sprawach potrzebujących rozwiązania (lub chociaż wspomnienia o nich). Jest ich wiele, namnożyły się złośliwie, rozkrzewiły jak chwasty, których wypadałoby się pozbyć. Więc tu wróciłam, aby powoli to wszystko z siebie wyrzucić i zawalczyć o odrobinę wewnętrznej radości, nauczyć się na nowo dostrzegać nieśmiałe uśmiechy w małych drobnostkach i pokochać życie całą sobą, aby z nim nie przegrać.

na początek

Tworzenie relacji międzyludzkich jest dla mnie trudne. Zawieram nowe znajomości, poznajemy się i w pewnym momencie niewidzialna granica zostaje przekroczona. Zakładam kamuflaż, odtrącam...znikam - na dzień lub dwa, częściej jednak na zawsze. Miałam swoją osobę - zbierałyśmy świetliki w ciepłe czerwcowe wieczory, łapałyśmy żaby i z zachwytem oglądałyśmy jak pływają w żeliwnej wannie obrośniętej dzikim bluszczem, łowiłyśmy po cichu ryby, a jak z oddali słychać było grzmoty, a niebo rozświetlały błyskawice - uciekałyśmy zielonym Polonezem Caro. To była naturalna i piękna znajomość, brak zazdrości, długie rozmowy skupiające się na obecnej chwili, a później rozłąka. Wszystko przebiegło bezboleśnie, bez pretensji, odrobina tęsknoty i nietuzinkowe wspomnienia. Taką przyjaźń przeżyłam tylko raz, później już nie czułam potrzeby, aby być z kimś blisko, dzielić się częścią swojego życia, wspierać i rozumieć. Teraz jesteś tylko Ty. Nie uciekłam przed Tobą, nie znikłam, chociaż nieraz zamykałam oczy i wyobrażałam sobie, że Cię nie ma. Unikałam Cię od przesytu, nadmiaru uczucia i chowałam się w sobie, aby móc zrozumieć własne zachowanie. Później wracałam z większą dozą czułości i smutnym spojrzeniem próbowałam Ci wytłumaczyć, że tak musi być. Przyjmowałeś mnie i nie pytałeś o nic. Opowiadałam Ci o każdym komu dałam się odrobinę poznać, o tym jak darzyłam zaufaniem, zazdrościłam, uśmiechałam się i porzucałam. Bezszelestnie wyizolowałam się, tworzyłam misternie wymówki jak jakiś plan budowy i oddalałam się na bezpieczną (dla siebie) odległość. Chęć zostawiania jest dla mnie pewnego rodzaju uzależnieniem. Od Ciebie także odchodziłam, ale rzeczywistość nie była wtedy taka sama. Wszystko robiło się ostrzejsze, bardziej kanciaste i miało wyraźniejsze kolory, po każdym powrocie obraz stawał się delikatniejszy, pokryty mgiełką, która rozpraszała światło i łagodziła kontury. To było piękne, pomimo tego, że cały ten proces zachodził tylko w mojej głowie, czułam, że Ty również tak widzisz. Wiesz...jestem trudnym człowiekiem, trudną koleżanką, przyjaciółką i dziewczyną, to ja wybieram przy kim chcę być sobą, kiedy chcę rozmawiać i spotykać się. I chociaż to wszystko wydaje się być takie samolubne i egoistyczne, to dzięki temu każda dłuższa znajomość staje się wyjątkowa, bo nie każdy jest w stanie zaakceptować moje ucieczki i nie każdy jest na tyle cierpliwy, aby wyczekiwać mojego powrotu. Dziękuję nieśmiało tym, którzy wytrwali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowe słowa

Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości wstępnie Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli...