Jest tyle linii uśmiercających tkliwość i tyle przyćmionych świateł nie szepczących o miłości. Chciałabym Cię poznać dotykiem, chciałabym, żebyś przyszedł w nocy, pochylił się nade mną śpiącą i znowu odszedł jak księżyc. Przestałabym wpatrywać się w nieruchome okno i usnęłabym wtulona w zapach po Tobie.
niedziela, 30 grudnia 2012
Chwile, które się nie powtórzą
czwartek, 20 grudnia 2012
Winter Wind
Słowa uciekają w niewytłumaczalnym biegu przed urzeczywistnieniem. Jedno po drugim, aż w końcu pozostaje dobrze mi zanana Pustka, witająca chłodem swoich objęć. Delikatnie wtulam się w nią, czując jak rozgrzane ciało powoli wchłania jej niepokojący spokój. Otacza mnie, cicho zerka na uciekinierów tworzących w pośpiechu zdania wytchnienia, dziękujących za pomoc (...) Lęk, który pojawia się, gdy Ona znika, wżera się bezpowrotnie w każdy zalążek nowego pomysłu, powodując ucisk narastającej bezsilności.
piątek, 16 listopada 2012
Zatrzymać dzieciństwo
Staram się nie patrzeć w kalendarz, żeby nie tęsknić za wczoraj, które było sześć czy siedem lat temu. Nie wiem kiedy to minęło, zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam, chociaż wydaję mi się, że na lepsze (oprócz tej wrażliwości, która przypałętała się niespodziewanie). Zrozumiałam pewne rzeczy. Miłość stała się czymś więcej niż trzymaniem za rękę i wymienianiem się liścikami w ławce - rozkwitła w bezpieczeństwo, zaufanie, akceptację i czułość, pozostając wciąż tym samym, nieśmiałym uczuciem, łaskoczącym w brzuchu jak motyl schowany w dłoniach. Chęć pozostania dzieckiem jest we mnie silna, zasłania mi oczy i komplikuje większość spraw. Jest mi jednocześnie bardzo potrzebna. Wciąż patrzę z nieukrywanym zachwytem na bańki mydlane, wodzę palcem po zaparowanej szybie, omijam na przejściu wrogi kolor jezdni i przeskakuję z białego na białe, chwieję się próbując złapać równowagę idąc krawężnikiem, obserwuję każdy samolot na niebie i zastanawiam się gdzie leci...
środa, 7 listopada 2012
Krótkie myśli do Ciebie, o Tobie, o wszystkim
Pisanie sprawia mi wewnętrzną przyjemność. Spędzam godzinę nad klawiaturą próbując ułożyć jedno, odpowiednie zdanie, które potrafiłoby mnie zachwycić swoją lekkością, niewymuszoną plastycznością i odrobiną uczucia. Nieumiejętnie dopieszczam każdą literkę, otulam ją i oswajam, dodaję szczyptę łagodności, zaokrąglam jej ostre krawędzie i podziwiam. Układam emocjonalny labirynt swojego wnętrza, składający się z cichych słów.
Wkruszyłam się w Twoje ramiona jak po długiej nieobecności. Gdzie byliśmy przez ten czas? Dlaczego zmarnowaliśmy każdą wolną minutę, godzinę na bezsensowne bycie ze sobą (ale nie obok siebie)?
Bolą mnie słowa i boli mnie Twoja niespokojna cisza, w którą najchętniej rozpłakałabym się, żeby przestała być aż tak dokuczliwa. Jestem słabym człowiekiem, łzy to tylko moja mała tarcza dająca rozpaczliwy sygnał: nie rób tego więcej, słyszysz?
Uwielbiam Twoje dłonie. Przyglądam się im, całuję, wtulam w nie twarz i czuję niewytłumaczalny smutek przyszłych dni.
Kładę głowę na Twojej klatce piersiowej i słyszę przyjemne bicie serca, które odbija się echem w mojej głowie. Zamykam oczy wyobrażając sobie te wszystkie przedsionki, komory i zastawki. Moje serce próbuje bić równo z Twoim, ale pozostaje daleko przed nim, jak zawsze niespokojne.
niedziela, 14 października 2012
Godzina 0:48
środa, 3 października 2012
Jesienią listy piszę
Jesteś malutka, dlatego wszystko wokoło takie olbrzymie. A.KJesień. W powietrzu unosi się znajomy, duszny zapach palonych liści. Zatrzymuję się zaczarowana soczystą żółcią drzew, która potulnie je okryła. Pomiędzy szlachetnym złotem nieśmiało przeciska się ciepły brąz w towarzystwie zgaszonej czerwieni. Rozpływam się. Kasztany zaczęły powoli rozpychać zielone skorupki, by po chwili wydostać się na zewnątrz i zanurzyć w przerzedzonej trawie. Niektóre z głośnym łoskotem wylądowały na twardych kafelkach robiąc sobie białe odpryski na miedzianych mundurkach. Całość wygląda bajecznie. Jesień z niezastąpionym gustem wybiera ciepłe kolory i jak nikt inny potrafi je nosić z czystym wdziękiem. Tyle w niej smutku, melancholii i jakiegoś ukrytego żalu, a pomimo tego zadziera wysoko głowę i od czasu do czasu powita Nas słonecznym nastrojem. Tylko wieczorami staje się bardziej dokuczliwa, kiedy zakładam na stopy wełniane, gryzące skarpety, siadam na niewygodnym krześle i czuję jak te wszystkie myśli próbują się ze mnie wydostać. Zamieniają się w złość, drażniącą, markotną i nieprzyjemną. Dostrzegam więcej niż bym chciała - nie tylko swoje, ale i Twoje wady oraz błędy. Nie jesteś dla mnie ideałem bez skazy jak w dzień, kiedy cała gamma niedoskonałości chowa się w każdym możliwym zakamarku. Czytam Cię z niechęcią, chociaż oczekuję w tęsknocie każdej wiadomości. Sięgam po kartkę i kreślę kilka zdań do Ciebie - pełnych ufności i niosących ze sobą bagaż mojej miłości. Piszę Ci, że ostatnio wszystko mnie przerasta, że każde zmartwienie jest dla mnie za ciężkie, że smutek jest silniejszy niż wcześniej, że brakuje mi Ciebie, bo chociaż jesteś, to ja czuję, że dzieli Nas przepaść, która z każdym dniem staje się coraz większa. Nie potrafisz spełnić moich oczekiwań, ale jednocześnie tylko i wyłącznie w Twoich ramionach zapominam o tym, co się dzieje we mnie. Resztę słów szepcze cicho Jesień za oknem, a kolejna niczemu niewinna kartka ląduje w strzępkach na moich kolanach, przypominając biały puch, powoli nadchodzącej Zimy.
wtorek, 4 września 2012
16 sierpnia
Wiesz, że ja zawsze tęskniłam za Tobą już troszeczkę, nawet gdy byłeś blisko mnie. Tęskniłam już tak sobie troszeczkę na zapas.Wyszłam tylko na chwilę. Stałam pod gołym niebem, które bez żadnego zawstydzenia eksponowało gwiazdy. Jego ciemny, kobaltowy kolor działał kojąco na moje zmęczone od czytania ostro zarysowanych liter oczy. Słodkie powietrze otuliło mnie dyskretnie, kiedy usiadłam na schodkach. Przesunęłam po nich stopą czując ich wypukłość, śliskość i zimno. Przez krótki moment pożałowałam, że nie znajdujesz się obok mnie. Twoje ciepło, balsamiczny głos, miękka skóra dłoni...Skarciłam się w myślach. Dni spędzone tutaj są inne. Bogatsze w przemyślenia, spokojniejsze, wypełnione czymś co kocham - ciszą, którą nie milczy nawet w nocy, niezliczoną ilością zapachów, szczegółów pochłanianych przeze mnie bez opamiętania i widoków zapierających dech w piersiach. Smutek w tym magicznym miejscu przybiera inną postać. Staje się mniej dokuczliwy, ale jego obecność jest wciąż wyczuwalna. Uciekam szybko do środka. Zapach drewna, znikomy aromat pomarańczy, ciepło. Wskakuję do łóżka i owijam się w lazurową kołdrę jak naleśnik przebiega mi przez myśl i wysyłam Ci krótką wiadomość, w której słowa opatulone są pierzynką tęsknoty i ciepłem miłości.
niedziela, 15 lipca 2012
Melancholijnie
Tęsknię do Ciebie przez stół, przy którym siedzimy, tęsknię z fotela na fotel obok, w teatrze czy kinie, tęsknię z Pragi na Kępę, z łóżka w którym leżę - do Spatifu, w którym popijasz z Miniem, na szerokość kołdry, która okrywa nas oboje, też potrafię tęsknić do Ciebie - przez drzwi łazienki, w której się kąpiesz, i przez schody, po których idziesz do mnie, i przez naskórek mój, szczelnie przywarty do Twojego... Ale jak nazwać to, co odczuwam w Warszawie, kiedy Ty jesteś w Londynie? Też - tęsknotą? Oj, ubożuchny jest ten słowniczek, który mamy do dyspozycji. Tęsknie do Ciebie nawet wtedy, kiedy idziesz obok mnie...
Milczenie, które krzyczy między nami poddaje się z cichym westchnieniem, widząc, że nie jesteśmy w stanie nabrać wystarczająco dużo powietrza w nasze młode płuca, aby je z dziką radością przekrzyczeć. Szepczemy za to do siebie spojrzeniami pełnymi nieśmiałości i niewypowiedzianej słodkości słów, która mogłaby ukoić nasze serca. Niepewny uśmiech znajduje miejsce w kącikach naszych ust i swoją niebagatelną błogością przyciąga nas ku sobie. Wszystkie zmartwienia ulatują gdzieś z pierwszym oddechem ulgi, kiedy przytulasz moje stęsknione czułości ciało. Pachniesz obecnym latem, popołudniowym podmuchem wiatru, dzisiejszym deszczem...
Milczenie, które krzyczy między nami poddaje się z cichym westchnieniem, widząc, że nie jesteśmy w stanie nabrać wystarczająco dużo powietrza w nasze młode płuca, aby je z dziką radością przekrzyczeć. Szepczemy za to do siebie spojrzeniami pełnymi nieśmiałości i niewypowiedzianej słodkości słów, która mogłaby ukoić nasze serca. Niepewny uśmiech znajduje miejsce w kącikach naszych ust i swoją niebagatelną błogością przyciąga nas ku sobie. Wszystkie zmartwienia ulatują gdzieś z pierwszym oddechem ulgi, kiedy przytulasz moje stęsknione czułości ciało. Pachniesz obecnym latem, popołudniowym podmuchem wiatru, dzisiejszym deszczem...
sobota, 30 czerwca 2012
Postanowienie
Brakuje mi rozmów, ludzkich słów przesączonych pasją i zachwytem nad tym światem. Brakuje mi słów mówiących o tym, co się dzieje w nas samych. Wyrażających podziw i pewną wdzięczność za to wszystko. Otacza mnie nadmiar słów pisanych, których krawędzie swoją ostrością rysują nieszczerą rzeczywistość. Upycham je w sobie i czuję lęk przed mówieniem. Wszystkie pytania, które chciałabym Ci zadać umykają nie wiadomo gdzie, bojąc się braku odpowiedzi lub niepoważnych myśli, wypowiedzianych ot tak sobie, aby zaspokoić moją ciekawość. Rozmowa była dla nas od samego początku czymś obcym, traktowaliśmy ją powierzchownie, obojętnie. Zużyliśmy nadmiar słów nic nie wnoszących do naszej, wciąż świeżej i wciąż tak samo niedojrzałej miłości. Czasami chciałabym zatrzymać zegar, cofnąć jego wskazówki do czasu, kiedy pierwszy raz poczułam ciepło Twoich ust. Zamiast tego wolałabym usłyszeć: jutro też się spotkamy. Powoli stawalibyśmy się głodni głosu drugiej osoby, napełnialibyśmy nasze serca rozmowami o marzeniach, przyszłości, tęsknocie.
Moje postanowienie na ten miesiąc, na przyszły i na kolejne lata: niebanalne rozmowy z Tobą
Moje postanowienie na ten miesiąc, na przyszły i na kolejne lata: niebanalne rozmowy z Tobą
środa, 6 czerwca 2012
Poranek niepewności
Najpiękniejsze teksty powstają o miłości, tęsknocie, marzeniach. Znajdują sobie miejsce w naszych serduszkach i każdym słowem oplatają je. Zaciskają na nim niewidzialne wstążki, których ucisk powoduje niewytłumaczalny potok łez.Strzepnęłam sen z powiek, który osiadł jak poranna rosa, swoim ciężarem uginając je do momentu złączenia się ze sobą rzęs. Ostatni raz zatopiłam głowę w miękkości poduszki, opatuliłam się ciepłem kołdry i wciągnęłam nieistniejący zapach marzenia sennego. Usiadłam słysząc bezdźwięczne mruknięcie kota, który naprężył swoje ciało unosząc nieznacznie do góry wybiegane łapy. Po chwili rozluźnił się oddając siebie całego w objęcia Morfeusza. Westchnęłam cicho na myśl ile mnie w życiu ominęło, ile zmarnowałam cennego czasu, którego w żaden sposób nie da się odzyskać. Straciłam ochotę na letnie mleko z cukrem, na Twoje przytulenie, na kocie pojękiwanie, że w misce jest za mało pyszności. Wczołgałam się pod kołdrę poszukując w niej matczynego ciepła, jakieś pociechy i wytłumaczenia tego wszystkiego, co często wprowadza mnie w niewyjaśnione zakłopotanie. Jestem kruchą istotą wewnątrz, rozpadam się na milion drobnych kawałków i za każdym razem jak próbuje się złożyć w całość, gdzieś, pod jakąś szafką ginie część mnie, która za nic w świecie nie chce być poznana, wystawiona na światło dzienne.
czwartek, 19 kwietnia 2012
Karmelowe-love nie o północy
Duszny zapach mokrego asfaltu i głośny trzask otwieranego parasola na chwilę przeniósł mnie do innego świata. Dopiero Twój głos sprowadził mnie na Ziemię. Wziąłeś mnie pod rękę z taką gracją, że wyimaginowana sukienka wydała z siebie cichy szelest ocierając się dyskretnie o Twoją nogę, zaś dostojne towarzystwo skłoniło się nisko, gdy dumnie z uniesionym podbródkiem prowadziłeś mnie przez środek sali (w mojej głowie). Chodnik tonął ukrywając pod wodą wszystkie swoje niedoskonałości i zdawał się być zadowolony, kiedy moja stopa zanurzała się przez przypadek w jakimś jego zagłębieniu. Księżyc nieśmiało uwydatniał perłowe kształty kropel deszczu, które z niedbałością i nonszalancją wylądowały na Twoich włosach. Ciepło domu i woń pomarańczowej herbaty otulały nas przez pewien czas, zaś każdemu pocałunkowi towarzyszył słodki smak karmelu, spoczywającego jeszcze na naszych ustach...
'Szczęśliwy, kto może wtulić się w ciepłe ramiona bliskiego człowieka. Pod warunkiem, że ten człowiek jest naprawdę bliski i nie zapyta: ,,Dlaczego nie śpisz?" , i że nie zaśnie, zanim usłyszy odpowiedź.'
piątek, 10 lutego 2012
Najpiękniejszy dźwięk...
jest wtedy, kiedy Twoje usta stykają się z czubkiem mojej głowy. Powoli schodzisz nieco niżej mierzwiąc wilgotnymi wargami grzywkę, której kosmyki niesfornie się wywijają łaskocząc koniuszek Twojego nosa. Obdarowujesz moje powieki nieśmiałymi pocałunkami, zostawiając na nich niewidoczny ślad swojej miłości.
Grzeję się pod dwoma swetrami, stopy ukryte w wełnianych skarpetach krzyczą niemiłosiernie domagając się więcej ciepła, dłonie niedawno rozgrzane przez kubek gorącej herbaty teraz, jak dwa sopelki lodu suną ciężko po klawiaturze. Ostatnio miałam wiele zmartwień, każdy nowy dzień był dla mnie męczarnią, a jego koniec przyjemnym ukojeniem. Wtulałam się w poduszkę i nakrywałam kołdrą po same uszy, chowając się przed wszystkimi przeciwnościami losu, które jak ten potwór spod szafy budziły się w nocy i szarpały moje myśli, nie dając odetchnąć. Byłeś moją jedyną nadzieją. Wystarczyły Twoje ramiona, żebym mogła się podźwignąć i trzeźwo spojrzeć na całą sytuację. Niestety, ale ów potwór złożony z problemów, smutków, pewnych niedopowiedzeń i złudzeń, żył także pod Twoją szafą zacierając złowieszczo łapska, oczekując odpowiedniej chwili, by zaatakować. Wylałam wiele łez próbując się dowiedzieć co się dzieje, dlaczego nasza każda rozmowa kończyła się złośliwymi słówkami trafiającymi prosto w nasze niedojrzałe jeszcze serca, dlaczego chodziłeś ze spuszczoną głową i nie chciałeś odezwać się do mnie słowem, dlaczego w Twoich oczach było tyle przejmującego smutku...
Grzeję się pod dwoma swetrami, stopy ukryte w wełnianych skarpetach krzyczą niemiłosiernie domagając się więcej ciepła, dłonie niedawno rozgrzane przez kubek gorącej herbaty teraz, jak dwa sopelki lodu suną ciężko po klawiaturze. Ostatnio miałam wiele zmartwień, każdy nowy dzień był dla mnie męczarnią, a jego koniec przyjemnym ukojeniem. Wtulałam się w poduszkę i nakrywałam kołdrą po same uszy, chowając się przed wszystkimi przeciwnościami losu, które jak ten potwór spod szafy budziły się w nocy i szarpały moje myśli, nie dając odetchnąć. Byłeś moją jedyną nadzieją. Wystarczyły Twoje ramiona, żebym mogła się podźwignąć i trzeźwo spojrzeć na całą sytuację. Niestety, ale ów potwór złożony z problemów, smutków, pewnych niedopowiedzeń i złudzeń, żył także pod Twoją szafą zacierając złowieszczo łapska, oczekując odpowiedniej chwili, by zaatakować. Wylałam wiele łez próbując się dowiedzieć co się dzieje, dlaczego nasza każda rozmowa kończyła się złośliwymi słówkami trafiającymi prosto w nasze niedojrzałe jeszcze serca, dlaczego chodziłeś ze spuszczoną głową i nie chciałeś odezwać się do mnie słowem, dlaczego w Twoich oczach było tyle przejmującego smutku...
sobota, 21 stycznia 2012
Magiczne chwile
"Co trzeba robić, by być w życiu szczęśliwym? Bez namysłu odpowiedział: przytulać się."Więc się przytulamy pomimo tego, że śnieg opatulił warszawskie ulice, a temperatura leniwie spadła w dół. Jest to nasz pierwszy biały puch, któremu powiedzieliśmy wspólnie "dzień dobry". Spod naszych niewielkich łapek wyszedł przeuroczy bałwan, którego pożegnaliśmy w pośpiechu i udaliśmy się na krótką przechadzkę po parku. Minęliśmy dosyć sympatyczne miejsce, gdzie ściany obite były drewnem, a ciepło wydostające się szczelinami łaskotało nasze zaróżowione nosy. Nie skusiliśmy się jednak na słodką woń ciasta z trudem przenikającą przez mgiełkę, unoszącą się tuż nad różaną herbatą. Park o tej porze był zadziwiająco pełny. W połyskującym śniegu tonęło mnóstwo małych istotek, które piszczały z niewyobrażalnie szerokimi uśmiechami na zmarzniętych mordkach. Zanim się obejrzałam poczułam mocne ściśnięcie, moje nogi z łatwością oderwały się od ziemi, a pośladki przywitały się z niesamowitym zimnem, które równomiernie rozeszło się po całym moim ciele. Usłyszałam śmiech pobudzający moje serducho i na znak protestu położyłam się unikając wzrokiem tej najukochańszej twarzyczki. Głośny szelest kurtki, zdradził, że jej właściciel wykonał jakiś ruch. Objął mnie ramieniem, a ja w tym samym czasie paluchem pokazałam mu gwiazdę, która zaraz schowała się za jakąś chmurą. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, czując przenikające zimno i to wspaniałe ciepło drugiej osoby, próbujące nas ogrzać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Nowe słowa
Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości wstępnie Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli...
-
Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę b...
-
Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości wstępnie Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli...