poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Z wyboru

Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju.
W końcu jestem - zanurzona w grubym, miękkim swetrze pachnącym maminymi perfumami i mocną kawą; okryta szczelnie gryzącym kocem, na którym osadził się zapach Twojej ciepłej skóry; otoczona dwoma, najbliższymi mi aromatami, cicho i wstydliwie zamykam się w sobie. Odtrącam wszystkich powoli, wycofuję się i tworzę wokół siebie skorupę, która twardnieje z każdym dniem coraz bardziej. Płaczę nieprzerwanie w środku i nie ma nikogo, kto by powstrzymał te ciężkie i przepełnione żalem (do siebie?) łzy. Szlocham bezgłośnie uśmiechając się do obcych ludzi, poprawiając włosy i głaszcząc Ciebie po policzku. Nie wiem kim jestem, ile pozostało we mnie tej prawdziwej "ja", nie daje nikomu do siebie dotrzeć, a jednocześnie tak bardzo pragnę zrozumienia. Coraz częściej myślę o tym, aby wszystko zostawić i zacząć od nowa, tylko jak Ci to wytłumaczyć, żebyś zrozumiał, że jesteś dla mnie wszystkim i że to co robię, to tylko po to, aby Cię ochronić przede mną?

Nowe słowa

Tyle we mnie oddechów, cichych spojrzeń i nadmiaru wrażliwości wstępnie Krótka chwila, tylko żeby odetchnąć...i jestem. Odkopuję się powoli...